- 1 Lechia prawie w ekstraklasie (238 opinii) LIVE!
- 2 Arka narzeka. Trener: Sędzia fatalny (75 opinii)
- 3 IV Liga. Comeback Jaguara, porażka Bałtyku (26 opinii)
- 4 Wybrzeże bliskie sensacji z Industrią (3 opinie)
- 5 Lechia musi wygrać i poczekać na awans (103 opinie)
- 6 Ogniwo bliżej finału. Lider pokonany (4 opinie)
Best już czaruje
Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia
Jeśli rozgrywający będzie tak grał, jaką jest medialną postacią, to szybko go z Sopotu nie wypuścimy! Travis podczas oficjalnej prezentacji ujął dziennikarzy elokwencją, wyczerpującymi odpowiedziami nawet na najbardziej banalne pytania, cierpliwie przez kilkanaście minut pozował fotoreporterom do zdjęć, a na jego twarzy ani razu nie zagościł grymas zniecierpliwienia. Gdy dodamy do tego, że pierwsze kroki po przylocie do Trójmiasta skierował do... hali oraz na wstępnie zadeklarował bezwzględne podporządkowanie się szkoleniowcowi i interesom drużyny, to nie ma wątpliwości, że zakontraktowano zawodowca w każdym calu.
Travis ma 180 cm wzrostu. Gra na pozycji jeden. Skończył Georgia Tech. W 1995 roku został wybrany do NBA przez Indiana Pacers. Ponadto grał w Chicago Bulls, Miami Heat, Dallas Mavericks oraz New Jersey Nets. W najlepszej lidze świata rozegrał 708 meczów, w tym 148 rozpoczął w wyjściowym składzie, ogółem przebywał na parkiecie przez 15 150 minut, zdobył 5 376 punktów (rzuty za dwa - 2002 celne/4642 oddane/43,1% skuteczność, za trzy - 266/772/34,5%, wolne - 1106/1324/83,5%), uzyskał: 2444 asyst, 1249 zbiórek, 60 bloków oraz zanotował 928 strat i 1616 fauli. Jego średnie meczowe to: 21,4 min., 7,6 pkt., 3,5 asysty, 1,8 zbiórki oraz 1,3 straty. W 2000 roku grał w finale NBA. Indiana przegrała z Los Angeles Lakers 2:4. - Trafiłem do NBA w epoce wielkich gwiazd. Miałem przyjemność trenować pod okiem Larry Birda, w play off 1997 roku o mało nie wyeliminowaliśmy Chicago z Michaelem Jordanem w składzie, czy w jednej drużynie występowałem z Reggie Millerem. W takim towarzystwie nawet rola rezerwowego nie jest zła. Bo równie ważne jest nie tylko, kto zaczyna, ale również - kto kończy mecze. A na mnie trenerzy stawiali w ostatnich minutach wielu ważnych pojedynków. Właściwie ze swojej kariery w NBA jestem zadowolony. Popełniłem tylko jeden błąd, gdy na pół roku odszedłem z Indiany do Chicago. O tym, że kończę z NBA, zdecydowałem sam. Uznałem, że nadszedł czas młodszych graczy, widziałem też, że kluby coraz więcej zawodników ściągają z Europy - mówi Best, który podążył w odwrotnym kierunku niż trend w NBA.
Ostatnie dwa sezonu Amerykanin spędził w Europie. Najpierw reprezentował barwy rosyjskiego Uniksu Kazań, a w ostatnim roku grał we włoskim VidiVici Bolonia. - Gram w koszykówkę, bo to nadal moja wielka pasja. Nie planuję, kiedy zakończę karierę. Jeśli zdrowie pozwoli, to chcę grać jak najdłużej. Sam nawet byłem zdziwiony, w jak dobrej kondycji ukończyłem ostatni sezon. W sportowej długowieczności nie ma żadnego sekretu. Kryje się za tym jedynie ciężka praca i dbanie o formę codziennie - dodaje Amerykanin.
W tym roku rozgrywający nie miał wakacji. Podczas dwumiesięcznego pobytu w USA rozkręcał firmę w branży muzycznej. Zresztą związki z show biznesem miał od zawsze. Ojciec nadal mu imię po Travisie Youngerze, bohaterze filmu "A Raisin in the Sun". Dziesięć lat temu Best sam stanął przed kamerą. W obrazie Spike'a Lee "He got game" zagrał m.in. u boku Denzela Washingtona. Do Sopotu przyjechał jednak grać w koszykówkę. - Drew Barry, który grał w Prokomie, a ze mną jeszcze na uczelni w Georgii, podał mi kilka fajnych knajpek, które warto odwiedzić w Trójmieście, ale nie miałem jeszcze czasu ich sprawdzić. O wiele ważniejsze była rekomendacja kolegi, że o klubie z Sopotu nie może nic złego powiedzieć. Dlatego przyjechałem tutaj pełen optymizmu. W przeciwieństwie do dwóch ostatnich lat, kiedy kontrakty podpisywałem w ostatniej chwili, teraz zdecydowałem się szybko, bo dostałem dobrą, konkretną ofertę. Z drużyny znam tylko Wagnera i Van Spiegela. Ale nie ma znaczenia, z kim gram. Zawsze byłem posłuszny trenerowi, słuchałem go i poddawałem się jego woli. Na ten sezon nie stawiam sobie indywidualnych celów. Mam być przede wszystkim pożyteczny dla drużyny. W pełni podporządkuję się zespołowi, bez względu na to, czy zagram w piątce, czy wejdę z ławki - zapewnia Travis Best.
Kluby sportowe
Opinie (6)
-
2007-09-11 11:56
brawo
Profesjonalista w każdym calu
- 0 0
-
2007-09-11 13:26
Go Best! Be the best!
Świetny gracz o świetnej przeszłości i jak widać o świetnym usposobieniu, co mam nadzieję oznacza świetną przyszłość Prokomu, przynajmniej tą związaną z pozycją rozgywającego.
- 0 0
-
2007-09-11 14:50
KOSZA DO KOSZA
bezsens dla krawaciarzy i trąbkarzy z popcornem
- 0 0
-
2007-09-11 17:14
A ile będzie zarabiał ? Wie ktuś ?
- 0 0
-
2007-09-11 18:56
:/
Fan Arki, to zapewne jakiś prymityw. Na szczęście znam i porządnych spośród nich, którzy potrafią szanować wszystkich kibiców niezlaeżnie od lubianej dyscypliny czy klubu. Ciekawe chłopie ile wiesz o koszykówce i jej kibicach, bo po opinii widać, że niewiele. Jakbyśmy zaczęli dysputę nad poziomem gry pomorskich zespołów piłki nożnej wobec koszykowej, to kiepsko wypadają te pierwsze.
- 0 0
-
2007-09-11 21:16
tyle
dwa razy wiecej jak besok
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.