• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Miałam na rakiecie...

Krystian Gojtowski
29 lipca 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Klaudia Jans z SKT Sopot w parze z Martą Domachowską awansowała do półfinału gry podwójnej turnieju tenisowego Idea Prokom Open w Sopocie. To najlepszy wynik Polki od zwycięstwa Magdaleny Grzybowskiej w 1997 roku. Sukces mógł być jednak dużo większy. W pojedynku 1/2 finału z rosyjską parą Jewgienia Kulikowskaja/Jekaterina Sysojewa, po wygraniu pierwszego seta 6:3, w drugiej partii nasze zawodniczki miały dwie piłki meczowe. Jednej nie wykorzystała Jans, drugiej Domachowska.

- Ten półfinał to olbrzymi sukces, jednak w środku serca jest uczucie niedosytu. Bardzo żałuję, że piłka, którą miałam na rakiecie nie była tą przesądzającą o naszym zwycięstwie.

- Przestraszyłyście się wielkiej szansy na zwycięstwo?
- Na pewno nie miałam tak zwanego hebla. Nie bałam się. W decydującej chwili spokojnie myślałam o tym, że zaraz to skończymy i zagramy w finale. Myślałam o tym, by ta piłka znalazła się już po rosyjskiej stronie kortu. By to się już skończyło.
- Zabrakło wam zimnej krwi?
- Przede wszystkim szczęścia. Czułyśmy się normalnie, bez wielkiego podniecenia. Grałyśmy swoje. To Rosjanki miały farta, miejsce w korcie znajdowało niemal każde ich zagranie.
- Gra podwójna jest rywalizacją zespołów. Rozumiałaś się z Martą Domachowską na korcie?
- Znamy się już długo, więc ze strony partnerki nie było żadnych niespodzianek. Myślę, że ja również jej nieprzyjemnie nie zaskoczyłam.
- Każdy zespół powinien mieć lidera. Czy ty, starsza od Marty o dwa lata, byłaś liderką tej drużyny?
- We wcześniejszych meczach różnie to wyglądało, jednak w półfinale postanowiłam kierować drużyną. Zdarzało się, że miałyśmy słabsze momenty, ale wspierałyśmy się. Chciałyśmy stanowić dobrze funkcjonujący organizm. Sądzę, że to nam się udało. Marta mogła na mnie polegać.
- Tegoroczny turniej Idea Prokom Open był dla reprezentantów Polski bardzo pechowy. Większość pojedynków z udziałem Polek i Polaków kończyła się kontuzjami naszych przedstawicieli. Także i ty w półfinale nie byłaś w pełni dysponowana.
- To prawda. Odczuwałam skutki kontuzji z ćwierćfinału. Ból w pachwinie dawał mi się we znaki szczególnie wtedy, gdy przerzucałam ciężar ciała na bolącą nogę. Starałam się jednak o tym nie myśleć.
- Czy będziesz tworzyć z Martą Domachowską parę deblową przez kilka najbliższych lat?
- Zobaczymy, jak to będzie. Wszystko zależy od planów startowych Marty. Chciałabym dodać, że moją stałą partnerką deblową jest Monika Krauze, która tym razem nie mogła zagrać z powodu kontuzji.
- Czy wasz sukces może przekonać pozostałe polskie tenisistki do tego, że można walczyć z najlepszymi?
- Mocno w to wierzę. Na pewno pomyślą, że skoro nam się udało, to dlaczego im nie miałoby się także udać?
- Czy deblowy półfinał osłodził ci nieco porażkę w pierwszej rundzie elimibacji z Ukrainką Aljoną Bondarenko?
- W pewnym stopniu. Wciąż jednak czuję żal, gdyż jestem przekonana, że w singlu mogłam ugrać więcej.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane