• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zmusić nie możemy...

Krystian Gojtowski
5 lipca 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Sponsorzy nie garną się do inwestowania, jednak Sopocki Klub Tenisowy na przekór trudnościom rokrocznie zaprasza tenisistów i tenisistki do rywalizowania w mistrzostwach Polski. W tym roku nad morze nie przyjechali wszyscy najlepsi, ale Waldemar Białaszczyk, dyrektor klubu stara się tym nie martwić. Zna priorytety czołowych zawodników. Mało tego, mimo że każda złotówka przed jej wydaniem jest oglądana kilka razy, już dzisiaj zastanawia się, czy nie powalczyć o organizację przyszłorocznego czempionatu.
- Jest pan zadowolony z poziomu mistrzostw Polski?
- Generalnie tak. Co prawda nie ma zawodników i zawodniczek z krajowej czołówki, więc trudno o dokładne porównanie, jak na ich tle wygląda nasza młodzież, z drugiej jednak strony, to właśnie temu zapleczu można się teraz dokładniej przyjrzeć.
- Mistrzostwa Polski rzadko opuszczają Wybrzeże...
- Tak się dzieje, że centrum życia tenisowego w kraju przeniosło się na Wybrzeże. Arka Gdynia i my organizujemy najważniejsze imprezy, zarówno seniorskie, jak i juniorskie.
- Możemy oglądać tych, którzy mają iść śladami na przykład pary deblowej Mariusz Fyrstenberg/Marcin Matkowski...
- Trzeba przyznać, że ofensywa młodszego pokolenia jest dość wyraźna. Efekty takiego stanu rzeczy już teraz są widoczne, bo coraz więcej naszych reprezentantów nie tylko korzysta z dobrodziejstwa dzikich kart, ale i dobrodziejstwa uzyskanych przez siebie wyników.
Finały czy półfinały, do których docierają Polacy i Polki w mniejszych imprezach, znakomicie prognozują na niedaleką już przyszłość.
- Nawiązanie współpracy z Prokomem było znakomitym posunięciem, jednak nie da się ukryć, że jest deficyt finansów.
- Brakuje nam pieniędzy na system szkolenia. Mam na myśli przede wszystkim fakt, że brakuje nam ośrodka, w którym najlepszą młodzież można by skoszarować.
- Szkoda jednak, że tym najlepszym nie zależy na starcie w mistrzostwach Polski. Przez ich absencję poziom turnieju na pewno nie wzrasta.
- To jest kwestia priorytetów. Dla polskiego tenisa, a dokładniej rzecz biorąc dla pary Fyrstenberg/Matkowski jest nim olimpiada. Jeżeli mówimy o kobietach, a mam tu myśli naszą najlepszą zawodniczkę Martę Domachowską, jest tu różny układ sponsorski, przez co jest prowadzona różna polityka. Ta polityka nie gwarantuje jednak sukcesów. Polski Związek Tenisowy będzie tworzył i tworzy system zachęt, ale czy zawodnik i jego menedżer będą chcieli z tego skorzystać, to jest inna sprawa. Mistrzostwa Polski mają swoją tradycję, swoją dramaturgię, a dla zawodników i zawodniczek walczących o punkty ATP i WTA ma to jednak inne znaczenie. W krajowym czempionacie nie ma formuły, która umożliwiłaby przyznanie takich punktów.
- Braliście pod uwagę możliwość organizowania mistrzostw Polski w nieco ogranicznej, ale jednak formule open?
- Braliśmy, ale istnieje obawa, że po drodze zgubilibyśmy sporą grupę naszej utalentowanej młodzieży.
- Sponsorzy rozumieją fakt, że w imprezie, którą wspomagają nie ma najlepszych?
- Oczywiście, że tak, chociażby dlatego, że generalnym sponsorem Polskiego Związku Tenisowego jest - jak wiadomo - firma Prokom. Tak więc program startów naszych czołowych zawodników jest powszechnie znany i akceptowany przez mecenasa. Tu nie ma niespodzianek. Grupę innych sponsorów ma Marta Domachowska. Próbujemy ich przekonać do naszego programu, jednak na pewno zmusić nie możemy.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane