Rozmowa z Mariuszem Bacikiem
Mariusz Bacik obchodzi dzisiaj 33 urodziny. Pewnie sam nie przypuszczał, że w wiek chrystusowy wejdzie jako koszykarz Prokomu Trefla Sopot, najlepszego zespołu w kraju, skutecznie bijącego się w Eurolidze.
- Obchodzić 33. urodziny w drodze do Madrytu na mecz z Realem w Eurolidze brzmi jak bajkowa opowieść. Los sprawił ci niesamowity prezent.
- Przypuszczałem, że w dniu swych 33. urodzin będę gdzieś w drodze na mecz, przed meczem, albo po meczu. Na pewno jednak nie spodziewałem się, że w tak dla mnie uroczystym dniu będę członkiem najlepszej polskiej drużyny.
- Mecz z Partizanem Belgrad miał być dla ciebie jedynym występem w barwach mistrza Polski. Sam twierdziłeś, że masz już podpisany kontrakt z klubem w Belgii, a jedynie uprzejmości tamtejszych działaczy zawdzięczasz możliwość zagrania meczu w Eurolidze. Po tym spotkaniu twoje plany uległy nagłej zmianie...
- Po meczu z Partizanem wyjechałem do domu. Wiedziałem co prawda, że mój agent będzie rozmawiał z Prokomem w sprawie mojego ewentualnego pozostania w tej drużynie, ale za bardzo nie chciało mi się wierzyć w to, że coś może z tego wyjść. Na drugi dzień agent zadzwonił z informacją, że jest oferta z Prokomu. Nie zastanwiałem się nawet sekundy nad zmianą planów. Klub belgijski nie może się równawać z mistrzem Polski. Prokom gra w Eurolidze i gra o mistrzostwo kraju.
- Czy jednym z decydujących czynników były też pieniądze?
- Jest to dokładnie taka sama kwota, jaką miałem otrzymać w Belgii.
- Co cię zaskoczyło na plus, a także na minus w sopockim klubie?
- Dla mnie Prokom jest klubem w pełni profesjonalnym, euroligowym pod każdym względem.
- W polskch klubach przechodziłeś różne koleje losu. Spodziewałeś się, że w naszych realiach może funkcjonować taki klub?
- Ten klub jest poukładany od A do Z. Z tą sytuacją początkowo trudno było mi się oswoić. Tutaj nikt nie ma prawa do czegokolwiek się doczepić. To jest bardzo fajne miejsce.
- Twój angaż w Sopocie był dość zaskakujący, jednak to nie ty byłeś bohaterem ostatnich dni. Twoje przyjście przyćmiła dopingowa afera Filipa Dylewicza.
- To duże zaskoczenie, że taki profesjonalista w tak znanym klubie ma takie kłopoty. Jest mi trudno komentować działania poszczególnych ludzi. I na tym chciałbym ten wątek zakończyć.
- Będziesz musiał teraz zastąpić Dylewicza w strefie podkoszowej. Z jakimi efektami?
- Jesteśmy róznymi typami zawodników. Z tego co zauważyłem, Filip więcej gra na obwodzie. Przez ostatnie dwa lata w Grecji moja gra została przesunięta zdecydowanie w stronę kosza.
- Mówiłeś, że chcesz teraz pokazać, że nie jesteś jeszcze koszykarskim dziadkiem. W wieku 33 lat będziesz jednak już podsumowywał karierę, czy też zamierzasz jeszcze biegać po boisku przez kilka lat?
- Będę grał tak długo, jak długo ta gra będzie mi sprawiała przjemność. Nie gram tylko dla samych pieniędzy. Gdyby tak było, to w zasadzie mógłbym już teraz skończyć z tym wszystkim i zająć się prywatnym życiem. W tej dyscyplinie nie osiągnąłem jeszcze wszystkiego, o czym marzę. Mam nadzieję, że właśnie dzięki umowie z Prokomem ziści się jedno z moich największych marzeń. Jest nim tytuł mistrza Polski. Do tej pory dane było mi sięgnąć jedynie po tytuł wicemistrzowski.