Nie bójmy się tego stwierdzenia. Koszykarze Prokomu Trefla Sopot, pokonując u siebie Lietuvos Rytas Wilno 74:61 (19:9, 15:17, 21:18, 19:17) w pierwszym meczu rundy rewanżowej grupy F Pucharu ULEB odnieśli jedno z najbardziej spektakularnych zwycięstw w swojej historii. Rywala z tak wysokiej półki wicemistrz Polski jeszcze u siebie nie ograł.
Przedmeczowe opinie kibiców były podszyte lękiem. "Będą bęcki", "zgniotą nas pod koszami", "szkoda, tak dostać w plecy przed świętami" - słychać było zewsząd. Na rozgrzewce warunki fizyczne zawodników słynnego trenera
Jonasa Kazlauskasa wzbudzały respekt i... zazdrość.
Robertas Javtokas 212 cm,
Povilas Ciukinas 210 (tak naprawdę to Rosjanin, Paweł Ciukin),
Saulius Kuzminskas 210. U nas jedynie
Gintaras Einikis (208) mógł się z nimi równać. Ale "Gitara" już po rozruchu sprawiał wrażenie, że ma dość. Na szczęście była to zasłona dymna. Kibice z tęsknotą spoglądali w stronę
Tomasza Jankowskiego, który wcielił się w rolę komentatora telewizyjnego (Polsat Sport), ogłaszając zakończenie sportowej kariery.
- Niestety, przegrałem walkę z kontuzją. Dziękuję wam - żegnał się z fanami 31-letni "Jankes".
Jak potoczył się mecz - wiemy. Radośnie od początku do końca. Nie brakowało jednak podtekstów.
Goran Jagodnik walczył na skrzydle z rodakiem,
Miljanem Goljoviciem, byłym królem strzelców Euroligi i przez ostatnie trzy sezony gwiazdą Ulkeru Stambuł. Na rzecz Goljovicia "Jagoda" stracił miejsce w reprezentacji Słowenii. Obaj rzucili się sobie w ramiona, wypytali o zdrowie.
- Znam go od dziesięciu lat. Nie musiałem udowadniać, że jestem lepszy od niego, bo ja to wiem. Chciałbym tylko, by moje zdanie podzielili trenerzy kadry - zauważył nasz snajper.
Po meczu nasi trenerzy i zawodnicy nie kryli radości, a goście - rozczarowania.
- Wiedziałem, że możemy mieć problemy z ich wysokimi graczami. Zdecydowałem się na podwajanie. To był ryzykowny manewr, ale opłacił się - stwierdził "Kijek", któremu ogranie tak znakomtiej postaci, jaką jest Kazlauskas, dostarczyło wiele satysfakcji.
- To był fantastyczny mecz Prokomui nasz fatalny. Niecelne rzuty na początku meczu spowodowały, że nie potrafiliśmy odnaleźć swojego rytmu do końca spotkania - zauważył litewski szkoleniowiec.
- W przerwie byliśmy spokojni. Liczyliśmy, że powtórzy się sytuacja z pierwszego meczu, w którym też wysoko przegrywaliśmy, jednak odrobiliśmy stratę. Prokom był poza naszym zasięgiem - dodał dwumetrowy
Andrius Slezas. Podczas konferencji prasowej doszło do rzadko spotykanej sytuacji. Chyba po raz pierwszy dziennikarze nie mieli do trenerów żadnych pytań!
- Przecież wszystko jest jasne. Co tu jeszcze wyjaśniać - skomentował ten fakt Kazlauskas.
Tomas Pacesas dziwił się dlaczego niektórzy nie dawali jego drużynie szans w starciu z Lietuvosem.
- To dla mnie żadna niespodzianka. Przecież przed meczem mówiłem, że mamy lepszy zespół. Trzeba było to tylko udowodnić - zauważył nasz Litwin, który po spotkaniu odwiedził pokonanych rodaków w ich szatni.
- A co mieli mówić? Pogodzili się z porażką, bo wiedzieli, że przegrali zasłużenie. Zadowolenia nie krył także
Travis Conlan, który znów rzucał tylko w ostateczności, ale mógł się podobać na rozegraniu.
- W domu zagram na gitarze oczywiście "We're the champions" i "Fly as the bird" - zdradził, kończąc rozmowę swojskim "do widzenia" i "wesołych świąt".
Grupa F. 6. kolejka.
Ionikos NF Ateny - Cholet Basket 90:89 (21:15, 14:26, 25:25, 25:25); Smith 19 , Ukić 19 - Warren 26, Alleyne 25, KK Croatia Insurance Split - Brighton Bears 85:91 (18:17, 24;33, 26:15, 22:24); Conley 22, Hamilton 16 - Lyday 31, Hayes 16, Akpomedah 16.
1. PROKOM 6 11 471-380
2. Lietuvos 6 11 443-412
3. Cholet 6 9 470-468
4. Ionikos 6 7 457-496
5. Croatia 6 8 459-517
6. Brighton 6 7 446-473
Krystian Gojtowski
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
