Efektownym zwycięstwem koszykarzy Prokomu Trefl Sopot zakończył się mecz z Awtodorem Saratow na szczycie w grupie C Pucharu Europy. Wicemistrzowie Polski pokonali na własnym parkiecie piąty zespół ekstraklasy rosyjskiej 110:68 (34:16, 20:20, 29:10, 27:22) i z kompletem wygranych zakończyli pierwszą część grupowej rywalizacji.
PROKOM: Barry 4, Vranković 16, Jagodnik 16, Masiulis 15, McNaull 12 - Krzykała 4, Maskoliunas 11, Marković 13, Wilczek 6, Żidek 13.
AWTODOR: Makanda, Diemieszkin 9, Siepielew 22, Stewart 16, Myrda 4 - Wasiliew, Chłoponin 7, Griezin 2, Adamu, Drmić 8.
Pierwsza piłka meczu padła łupem gości, jednak to właśnie pierwsza kwarta przesądziła o zwycięstwie gospodarzy. Pierwsze punkty zdobył Josip Vranković, a na udany rzut za trzy Andrieja Siepieliewa szybko dwoma akcjami odpowiedział
Tomas Masiulis. Litwin najwyraźniej rozmiłował się w zdobywaniu punktów, bo po chwili trafił zza linii 6,25 m. W jego ślady poszedł "Joke", który zdobył punkty z faulem i dorzucił jeszcze "oczko" z wolnego. Dzięki twardej obronie Jirzego Żidka, Masiulisa i
Gorana Jagodnika sopocianie łapali wszystkie piłki po niecelnych rzutach gości i szybko wyszli na prowadzenie 11:7, a po kolejnej akcji 27-letniego Masiulisa na 15:7. Co prawda Stewart, zgodnie z oczekiwaniami, stanowiący o sile ogniowej ekipy z Saratowa, zrewanżował się akcją 2+1, lecz Drew Barry w ramach odpoczynku między kolejnymi asystami (do przerwy osiem) trafił trójkę i nasz zespół prowadził już 23:10. Goście wydawali się rozbici tym bardziej, że trzeci faul popełnił Siergiej Diemieszkin. Jedynie Stewart, chcący wykorzytać odpoczynek Joe McNaulla, próbował indywidualnymi akcjami odmienić obraz meczu. Zapominał jednak o czającym się Jirzim Żidku.
W drugiej kwarcie gra była znacznie bardziej wyrównana. Uparty Stewart wciąż powiększał swoje konto, a do jego kanonady podłączył się też Chorwat Frank Drmić. Po nim trójkę trafił Siepielew, a ze skrzydła przymierzył Chłoponin. Przewaga Prokomu zmalała do 16 "oczek" (45:29). Na szczęście zimną krew zachował Dragan Marković, który trafił z ostrego kąta i dość ekwilibrystycznego odchylenia, a zbiórki w ataku zapisali McNaull i Masiulis. W tej części nasz zespół trafiał z gry z 64-procentową skutecznością (50 procent Rosjan) i z 50-procentową w rzutach za trzy punkty (rywale 36.).
Mimo że wszyscy nasi zawodnicy grali jak z nut, szczególnie należy wyróżnić "Józka", który nie tylko rzucał się do każdej piłki pod obiema tablicami, ale i bezlitośnie punktował rywala. Wielkim nieporozumieniem okazał się występ Wojciecha Myrdy (218 cm). Polak grający w Awtodorze specjalizował się jedynie w faulach (cztery), a pierwsze punkty zdobył w ostatnich sekundach spotkania. Podobał się za to potężny Andriej Siepieliew, który zaliczył aż pięć trójek. Setny punkt meczu zdobył po kontrze Marković, a spotkanie zakończył trafieniem z połowy boiska Masiulis.
Eugeniusz Kijewski:
- Bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu w obronie i na deskach. Goście na pewno nie pokazali wszystkiego, na co ich stać. To był klucz do zwycięstwa.Romualdas Petronis, trener Awtodoru:
- Nie wiem, co się stało z moją drużyną. Przez cały mecz grała antybasket. Gratuluję gospodarzom znakomitej drużyny. Prokom ma wszelkie dane ku temu, by stać się czołową drużyną Europy, a na waszym podwórku zdetronizować Śląsk Wrocław.