- 1 Połączyli sily. Gdzie na mecz w Majówkę? (6 opinii)
- 2 Lechia - Arka. Bilety wyprzedane (198 opinii)
- 3 Sportowiec i na świadectwie średnia 6.0 (18 opinii)
- 4 Arka o dwa zwycięstwa od ekstraklasy (64 opinie)
- 5 Zmora żużlowców i bohater w Anglii (150 opinii)
- 6 Wybrzeże pewne utrzymania w Superlidze (24 opinie)
Adamie, gołąbki na stole!
14 września 2004 (artykuł sprzed 19 lat)
Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia
Najnowszy artykuł o klubie KGS Arka Gdynia
KGS Arka Gdynia przegrała w Słupsku i zakończyła sezon na 13. miejscu
Koszykarz od zawsze
Adam, jak głęboko sięga pamięcią, zawsze chciał być koszykarzem. I wcale nie zadecydował o tym jego nieprzeciętny wzrost (wyrósł na 208 centymetrów), bo były zawodnik Śląska Wrocław rosnąć zaczął w latach późnomłodzieńczych. "Oława" wiedział, że będzie grał w basket znacznie wcześniej. - Oj, byłem brzdącem, gdy zakochałem się w koszykówce. Przypadkowo oglądałem jakiś mecz koszykarski w telewizji i stwierdziłem, że ja też tak będę grał - opowiada pięciokrotny mistrz Polski. Emocjonował się występami Binkowskiego, Fikiela, Eugeniusza Kijewskiego, dzisiaj klubowego szkoleniowca. - Mimo że na początku tych centymetrów nie miałem tyle co dzisiaj i wcale nie byo przesądzone, że wyrosnę na wielkiego człowieka, to ich gra mnie fascynowała. Brak wzrostu mnie nie martwił. Nigdzie nie jest powiedziane, że tylko wielcy ludzie muszą być koszykarzami - dodaje.
Bo mi nogi wiszą
Młodzieniec Adam Wójcik szybko zorientował się, że jednak będzie potrzebował większego łóżka do spania. Rodzice nie ingerowali. Adam sam wybrał sobie łoże. - Nie było to łóżko robione na zamówienie. Standardowe, na dwa metry. Trochę za krótkie, ale do tego, że mi nogi wiszą za łóżkiem jestem przyzwyczajony - dodaje z uśmiechem nasz bohater.
Ale olbrzym
Adam do dziś wspomina zdarzenia, gdy na ulicy bardziej rozpoznawano go jako wysokiego człowieka, najprawdopodobniej koszykarza, aniżeli Wójcika. - Kiedyś nie było tylu wysokich ludzi co teraz. Więc zdarzało się, że moje pojawienie się na uilcy wzbudzało zainteresowanie, zwłaszcza dziewczyn - twierdzi. - Kompleksów wysokiego człowieka jednak nigdy nie miałem. pewnie dlatego, że zazwyczaj przebywałem w towarzystwie równych mi wzrostem - dodaje.
Ta jedyna
Wójcik nigdy nie narzekał na powodzenie u kobiet. Najwięcej szczęścia miała Krystyna, która dla Adama przeniosła się nawet ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie do Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Dzisiejszej żony gwiazdy Prokomu nie zraził nawet fakt, że w chwili jej przenosin Adam podpisał kontrakt w... Pruszkowie. - Ekonomia nie ma nic do miłości, bo tej nie można wyliczyć. A historia naszego poznania jest bardzo długa - zaznacza Adam.
Drużbą Adam i Krystyna był Maciej Kotulski, sędzia koszykarski. - To był przypadek - twierdzi pani Krystyna. - Ja już wtedy studiowałam w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Na listopadowy weekend, we Wszystkich Świętych, przyjechałam do Stalowej Woli, a Adaś tam akurat przyjechał z Gwardią Wrocław na ligowy mecz. W dzień poprzedzający mecz nie poszedł z większością drużyny do kina, tylko wybrał się kolegą na kawę. A ja spotkałam się tam ze znajomymi z liceum, był tam też Maciek - snuje wątek ekonomistka.
Adam miał jednak konkurenta do ręki swej przyszłej małżonki. Owym kolegą przy kawie był Piotr Raczyński, któremu Krystyna wyraźnie wpadła w oko. Studentka wybrała jednak Adama. - Wyglądało to tak, że Piotr smalił cholewki, a ten drugi, który mi wpadł w oko, czyli Adam Wójcik, w ogóle się nie odzywał. Spodobał mi się. Był... ładniejszy - śmieje się pani Krystyna. Po meczu przyszli małżonkowie wymienili się numerami telefonów, w poniedziałek spotkali się w Warszawie. - A w piątek byłam już we Wrocławiu - dodaje żona koszykarza, zapewniając że była to "miłość od pierwszego wrażenia i grom z jasnego nieba w jednym".
Adam-tata
Krystyna i Adam, zanim stanęli na ślubnym kobiercu, poznawali się osiem długich lat. Dziś cieszą się z pięcioletnich bliźniaków Jana i Szymona. Dla zawodowego koszykarza opiekowanie się dziećmi to nie lada wyzwanie. - Starałem się jak mogłem pomagać żonie. Myślę, że szybko się uczyłem nowych obowiązków - zapewnia zawodnik Prokomu. - O, na pewno nie karmił dzieci, ale nie uciekał od innych obowiązków, jak chociażby przewijania. Pomagał, jak tylko mógł - zapewnia żona. Parterka naszego gracza dodaje, że większość obowiązków związanych z wychowaniem dzieci spadała na nią, ale... - Nie mam o to do niego najmniejszych pretensji - zapewnia od razu. Synów chce przede wszystkim wychować na dobrych ludzi. - To, czy będą koszykarzami, lekarzami, czy świetnymi operatorami dźwigu, to jest drugorzędna sprawa - mówi.
Gołąbki w kuchni
- Nie ukrywam, że lubię dobrze zjeść. Apetyt, wiadomo, dopisuje, gdy się wszystko układa, a w moim przypadku - gdy wracam do domu po wygranym meczu - twierdzi były reprezentant Polski. - Adam ma swoje ulubione potrawy, którymi staram mu się dogadzać, umilać życie - zdradza pani Krystyna. Menu w domu państwa Wójcików jest, jak sami mówią, międzynarodowe. Jest jednak jedno danie, które były koszykarz między innymi słynnej Unicaji Malaga ceni najbardziej. - Najbardziej ulubioną, najulubieńszą potrawą mojego męża są niezmiennie, od piętnastu lat, gołąbki - wyjawia gospodyni domu. Dodaje, że są potrawy, które sprawiają mężowi przyjemność, ale sama ich nie przygotowuje. - To ruskie pierogi. Sama nie lubię ich jeść i robić oczywiście też nie - kończy żona Adama Wójcika. Sam zawodnik nie jest kulinarną gwiazdą. Omija kuchnię wielkim łukiem. Oby więc w Sopocie Adam miał jak najwięcej okazji do jedzenia swych ulubionych gołąbków po kolejnych zwycięstwach Prokomu. O pierogi pewnie zadbają kibice z Wybrzeża.
Kluby sportowe
Opinie (3)
-
2004-09-14 15:50
Troche późno im się udało...
Wójcik to już przecie koszykarski emeryt.
- 0 0
-
2004-09-14 19:10
kocham adama!!
bes kitu :D to najpshystojniejshy facet na swiecie!!!
- 0 0
-
2004-09-22 08:54
nie sprawdzona informacja
"przeniosla sie nawet ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie do Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu"
gdybys Panie Krystianie Gojtowski wiedzial na czym polega roznica pomiedzy SGH a AE Wroclaw, takich rzeczy bys nie wypisywal! Radze sprawdzic, jak wyglada szkolenie na SGH i AE, a nie sugerowac sie rankingami! Tylko na warszawskiej uczelni mozna miec kilka nie zdanych przedmiotow i przejsc na nastepny rok!- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.